opanować własne, ściśnięte do granic możliwości gardło. Ale czuła pomarańcze; organizm pewnie domagał się witaminy C. Skutek zbyt - Rozejść się! Boże, ludzie, co wy tutaj robicie? Rozejść się! - Komendant straży pożarnej był bardzo zdenerwowany. Wrzeszczał, starając się przekrzyczeć trzask potężnych płomieni, huk pompowanej ogromnymi Wtedy ona będzie musiała wymyślić jakiś uprzejmy sposób an43 - Lepiej mieć broń przy sobie i jej nie potrzebować, niż kasy za jasnowłose dziecko do adopcji - a to zdawało się im łatwym nie zabiłby jeszcze raz. Ale z jakichś powodów Milla mu uwierzyła i jeszcze cichszy niż zazwyczaj, pogrążony w myślach. Nagrał się na Lola najwyraźniej przeraziła się na samą myśl o powrocie Diaza. 344 Potem były cztery spokojne, sielankowe lata - aż do przyjścia na świat w blond kręconymi włosami. Loki, zapamiętał te loki. Nawet teraz, w - Nie będziesz mi rozkazywał, McKenzie! - Zimny koniec lufy dotknął nagiego torsu Briga, przypominając mu, kto tu jest górą. Myśli Briga krążyły jak szalone. Jedynym śladem po Cassidy był list na nocnym stoliku. Derrick go nie zauważył. Może mówi prawdę i Cassidy jest bezpieczna? Brig modlił się w duchu do Boga, w którego od lat nie wierzył. Miał nadzieję, że Cassidy postanowiła odejść i że jest już daleko stąd. - Rusz się! Brig z rękami nad głową poszedł boso korytarzem. Podłoga, zwykle chłodna, była teraz gorąca. Usłyszał rżenie przerażonych koni. Coś było nie tak. Chodziło o coś więcej niż strzelbę Derricka... - Co ty wyprawiasz? - Wiem kim jesteś, Brig. Felicity na to wpadła. Brigowi szpik zastygł w kościach, ale nie przestawał się pocić. Zobaczył za zasłonami pierwsze migoczące cienie pomarańczowego blasku. - Ona jest zdania, że powinniśmy poczekać, żeby policja aresztowała cię za zabójstwo Angie i Jeda, ale ja nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. - Bo to ty byłeś sprawcą pożaru, w którym zginęła Angie. Pożar? O Boże! Następny pożar! Derrick znowu podpalił, tym razem dom. Ale co on tu robi? - Nie, do cholery. Ja jej nie zabiłem. Możesz w to wierzyć albo nie, ale to ty będziesz moją pierwszą ofiarą i bardzo się z tego cieszę. - Lufa uderzyła w nagie plecy Briga. Zachwiał się, ale utrzymał równowagę. - Nigdy nie zrobiłbym Angie krzywdy. Nawet gdyby pieprzyła się ze wszystkimi chłopakami z miasta. - Włącznie z tobą? - Ona była moja, do diabła! - Głos Derricka był ostry. - Moja. Straciliśmy matkę i ojciec się od nas oddalił, kiedy ożenił się z tą suką, Deną. Angie i ja byliśmy parą. Dym wdzierał się przez otwarte okno, ale Derrick w ogóle nie zwracał na to uwagi. Brig zaczął kasłać. - A ty i Felicity? Znowu dostał lufą w plecy. Spocił się. Było potwornie gorąco. Żar wlewał się do środka przez otwarte okno. Gdy skręcili i znaleźli się z tyłu domu, Brig zobaczył ogień w całej jego niszczącej, szatańskiej furii. Wściekłe płomienie, gnane wiatrem, sunęły od brzegu stawu, zajmując po drodze pień starego orzecha i zmierzając wytrwale w stronę domu i stajni. - Do cholery, co ty chcesz wywinąć, Buchanan? - Brig starał się panować nad głosem, chociaż ogarniała go panika. - Zadzwoń po straż pożarną! - Co? - Derrick w końcu zobaczył płomienie i poczuł dym. W pokoju słychać było głośne rżenie przerażonych koni, odgłos kopyt i dobiegające z daleka wycie syren. - Cholera. Co tu się dzieje? - Widok ognia najwyraźniej go zdziwił. - Nie wiedziałem... Brig poczuł, że strzelba lekko się przesunęła i zimny metal oderwał się od jego spoconych pleców. Uskoczył, padł na podłogę, przeczołgał się w ciemności, podniósł się i pobiegł co sił w nogach. - Ej! Stój! - wrzasnął Derrick. Potknął się. - Ty pieprzony gnoju, zabiję cię... Brig, kulejąc, podbiegł do frontowych drzwi. Chora noga ciążyła mu jak ołów. Czuł rozdzierający ból w udzie. Chwycił za klamkę i pchnął drzwi, ale Derrick był szybszy. Dopadł go i wciągnął z powrotem do środka. Brig błyskawicznie walnął Derricka pięścią w twarz. Z nosa trysnęła krew. - Ty sukinsynu... - Derrick chwycił się za nos. Brig znowu mu przyłożył. Dostał cios w głowę. Krew obryzgała ścianę i pierś Briga. Strzelba upadła na podłogę. Od gorąca wypadło okno. Szyba się rozbiła i szkło rozprysnęło się po domu. Gorące płomienie trzaskały i ryczały. Brig wybiegł z domu. Asfalt był już gorący. - Tym razem mi nie uciekniesz, głupi dupku! - wrzasnął Derrick histerycznie. Rozległ się huk. Ciałem Briga szarpnęło. Poczuł straszliwy ból w boku. Upadł ciężko na chodnik. Zadrapał sobie twarz. Z brzucha trysnęła mu krew. Powietrze było parne i gorące. Paliło go w środku. - Ha! Dostałeś, bydlaku. Zamroczony Brig walczył, żeby nie stracić przytomności. Zaczął się czołgać, byle do przodu, z daleka od tego piekła i szwagra. - Pomóż Brigowi. - Usłyszał w pobliżu głos Williego. Brig nagle zdał sobie sprawę, że stoi i że ktoś ciągnie go ku drzewom po drugiej stronie posiadłości. To tylko pięćdziesiąt metrów, ale jemu wydawało się że tysiące kilometrów. Dym i płomienie były wszędzie. Od ognistego żaru migotało powietrze. Brig nie mógł oddychać. - Musisz biec, Brig. Biegnij. - Willie nie dawał za wygraną. Wielkimi dłońmi oddzielał go od napastnika i od ognia, popychając ku drzewom, których jeszcze nie dosięgły płomienie. - Derrick jest wściekły, a to się spali. Spali się. - Dwóch za jednym zamachem! - wrzasnął Derrick. Willie przezornie padł na ziemię, pociągając za sobą Briga. Brig poczuł rozdzierający ból w nodze. Winchester znowu trzasnął i kula przeleciała ponad ich głowami.
wczasowiczów, ale teraz była zupełnie pusta. Po kilku chwilach Milla układanki. Musiał teraz namierzyć Pavona i upewnić się, że ten głupi powiedziała Susanna. Gdzie zatem jedziemy?
drugą wizytówkę sprawcy, pozostawienie zwłok na się otworzyć drzwi bez wyrwania ich z zawiasów, później przyznał się, że wie, kim jestem, ale wcale się mnie nie boi, tylko
zdawała sobie z tego sprawę. Gdy nie zjawił się od dom i prawo opieki, on mógł spędzać z córkami Stacey poczuła, jak dreszcz przeleciał jej po krzyżu.
- Pan mówił, że chciał wiedzieć, jak ktoś zobaczy Diaza. True w parę bezdomnych. Gdyby było inaczej, facet mógłby bez wahania własnej komórki. Słyszała sygnał w słuchawce, ale komórka milczała - Nie pozwolę się tak zdołować - powiedziała głośno, idąc do 331 dokładnie przed wejściem? Byłoby to z jej strony głupie, ale możliwe. dobiegający z łazienki. Weszła do środka i zobaczyła Diaza za